E-book o historii Zagłębia Dąbrowskiego:
|
|
Tajemnicza kaplica w Sosnowcu - Zagórzu. |
FdZD
03.03.2009
|
|
Przechadzając się po najstarszej części Zagórza, nie sposób nie zauważyć pewnej oryginalnej budowli, która swym wyglądem zdecydowanie wyróżnia się z otoczenia. Właściwie to obiekt ten zupełnie nie pasuje do najbliższej okolicy i sprawia wrażenie, że znalazł się w tym miejscu jakimś tajemniczym zrządzeniem losu. Mowa tutaj oczywiście o starej, kamiennej kaplicy, która nieśmiało przycupnęła pod majestatycznymi murami kościoła św. Joachima.
Historia owej najstarszej zagórskiej świątyńki owiana jest nimbem tajemnicy. Jak dotąd nie udało się w sposób jednoznaczny ustalić daty jej powstania. Są tacy, którzy twierdzą, że leciwe mury mogą pamiętać mroczne czasy średniowiecza, inni za Kantorem - Mirskim skłaniają się ku temu, że istniała już on na początku XVIII stulecia. Zdaniem historyków budowla ta powstała na początku wieku XIX i zapewne właśnie ta wersja jest najbliższa prawdy.
Kaplica w majowej krasie.
Poza niejasnym pochodzeniem, zastanawiająca jest również bryła tej budowli. Ściany wymurowano w sposób, który po dziś dzień zaskakuje zwiedzających, każąc snuć rozmaite domysły na temat powodów, jakimi kierowali się dawni budowniczowie. Próżno szukać tutaj kątów prostych. Nawę wybudowano na planie równoległoboku, a przylegającą od południa niedużą wieżę na planie koła. Nierozwikłaną zagadkę stanowi także fakt, że obiekt ten, choć został wybudowany jako kaplica, nie był ponoć wykorzystywany do celów sakralnych. Zagórzanie jakby stronili od tego miejsca twierdząc, że w nocy przybywają tutaj dusze zmarłych. Niegdyś kaplica ta nie wiedzieć dlaczego nazywana była ?ciemną?, a trzeba przecież podkreślić, że poprzez przestronne duże okna musiała wpadać wystarczająca ilość światła, aby należycie wyeksponować jej wnętrze.
Z biegiem lat, budowla pozostawiona własnemu losowi stopniowo niszczała. Na powyższej fotografii z ok. 1930 roku, widać że kaplica chyli się ku ruinie. O ile mury wyglądają na dobrze zachowane to zarówno słomiany dach nawy jak i kryta gontem wieża są już nadwątlone zębem czasu. W konsekwencji braku szczelnego dachu mury pod wpływem wilgoci stopniowo zaczęły się rozsypywać. Dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku przystąpiono do prac mających na celu zabezpieczenie budowli przed niechybnym zniszczeniem. Ubytki w murach zostały wypełnione. W czasie tych prac dokonano także zmiany kształtu otworów okiennych przebudowując je z doskonale wkomponowanych ostrołukowych, na mniej atrakcyjne dla oka wąskie prostokątne szczeliny przypominające otwory strzelnicze. Dopiero teraz ze względu na mizerną ilość światła wpadającego do środka budowli określenie ?kaplica ciemna? jest w pełni uzasadnione.
Aż do roku 1999 kaplica pozostawała w formie częściowo zabezpieczonej ruiny. Brakowało dachu, okien i drzwi. Właśnie w tym okresie członkowie sosnowieckiego oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej przystąpili do odbudowy tego cennego obiektu. Przy wydatnym wsparciu Urzędu Miejskiego w Sosnowcu oraz parafii św. Joachima udało się przeprowadzić remont kapitalny kaplicy nadając jej wygląd jaki możemy dzisiaj podziwiać. Niestety jak dotąd nie zrealizowano interesującego projektu utworzenia wokół budowli lapidarium poświęconego żołnierzom Polski Walczącej.
23 czerwca 2002 roku Kaplica została konsekrowana przez Biskupa Diecezji Sosnowieckiej Adama Śmigielskiego pod wezwaniem Matki Boskiej Akowskiej.
Od tego czasu kaplica znajduje się w dobrym stanie technicznym i coraz częściej stanowi cel dla odwiedzających te okolice turystów.
O zmierzchu.
Z kaplicą związana jest także ciekawa legenda.
Był rok 1864. Powstanie Styczniowe dogasało.
Poprzez Zagłębie Dąbrowskie prowadził szlak, którym resztki rozbitych oddziałów powstańczych wycofywały się za kordon graniczny do Galicji i na pruski Śląsk. Straszliwe były to przemarsze. Smutne procesje ludzi, którym odebrano ostatnią nadzieję.
Właśnie jeden z takich zdziesiątkowanych oddziałów został otoczony i zaatakowany przez Kozaków w okolicach dworu zagórskiego. Powstańcy bronili się dzielnie, ale widząc że sytuacja jest beznadziejna, poczęli po woli tracić wiarę w ocalenie.
Wielu przeczuwając najgorsze, drżącym głosem odmawiało słowa modlitwy. Inni wracali myślami do najbliższych pozostawionych gdzieś hen daleko w polskiej ziemi.
Nadszedł czas żegnania się z życiem, czas żegnania się z Ojczyzną, o którą przyszło im walczyć i dla której za chwilę mieli ponieść najwyższą ofiarę.
Nie mogąc kontynuować wyrównanej walki z przeważającymi siłami przeciwnika, który nie zwykł brać jeńców, powstańcy dotarli do kaplicy, która stać się miała ich ostatnią redutą. Nie zamierzali bowiem tanio oddać swojej skóry. W ślad za nimi pospieszyli moskale szczelnym pierścieniem otaczając to skromne fortalicjum.
I wtedy, gdy chwile powstańczej kompanii były już porachowane opatrzność niespodziewanie odwróciła zły los?
Niestety, jako że w przepastnej otchłani ludzkiej pamięci zagubiły się szczegóły, które mogłyby wyjaśnić nam jak doszło to tego cudownego zdarzenia, nie dowiemy się kto był wybawcą polskich żołnierzy.
Może człowiek ów, jako miejscowy obywatel, znający tajemnice kaplicy, sprawił, że wybór ostatniego gniazda partyzanckiego oporu nie był przypadkowy? A może zwiedziawszy się o potyczce dotarł on w sposób nie dostrzegalny dla nieprzyjaciół i niespodziewany dla obrońców do wnętrza kamiennej budowli? Jeżeli tak było w istocie, to jakże musieli zdziwić się, a zarazem wielce uradować powstańcy, gdy zobaczyli, że oto ziemia otwiera się dając nadzieję oswobodzenia i ujścia przed niechybną kosą kostuchy przyodzianej w kozacką papachę. Jakże musieli być radzi z pomocy o jaką prosili niebiosa, a która nadeszła z ziemskich czeluści.
Zapewne, wielkie musiało malować się także zdziwienie na kamiennych obliczach carskich sołdatów, którzy sforsowawszy wrota pewni swego, wdarli się do wnętrza po to, by znaleźć tylko puste ściany. Polacy zapadli się pod ziemię.
I tak też się stało. Powstańcy za sprawą swego dobroczyńcy uszli ocalając życie wykutym w skale tajemnym tunelem.
Tak oto podziemne korytarze, które swego czasu kazał na Zagórzu zgłębić hrabia Józef Mieroszewski dały schronienie i swobodę obrońcom ciemiężonej Ojczyzny.
Najstarsi Zagórzanie do dzisiaj wspominają owe tajemne lochy, które znajdować się mają zarówno w okolicach kaplicy, dworu jak parkowych grot hrabiego Józefa. Wspominają także o dziwnych zjawiskach jakie mają miejsce w mgliste, chłodne noce. Wtedy to spóźniony przechodzień, który zgubiwszy drogę zawędruje w odludne okolice starej kaplicy usłyszeć może szczęk oręża i głuche uderzenia pistoletowej salwy.
Potem milkną wszelkie odgłosy i nastaje cisza, która oznajmia nadejście poranka.
Pocztówka wydana z okazji pięćdziesiątej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego.
Obecnie w kaplicy znajduje się stała wystawa fotografii poświecona żołnierzom Armii Krajowej. Miejscem gdzie według legendy walczyli powstańcy opiekują się teraz ich następcy - żołnierze AK. Można by rzec, że historia w pewnym sensie zatoczyła koło?
Artur Ptasiński
Kaplicę można zwiedzać po uprzednim uzgodnieniu ze społecznym opiekunem, którym jest autor niniejszego artykułu. Telefon kontaktowy 0503-600-427. Wstęp jest bezpłatny. |
|
|
|